*Trochę mnie tu nie było, przyznaję bez bicia – wybaczcie, moja wina.
Inspiracją tego wpisu jest nie kto inny jak Wojtek. Tak, ten Wojtek Bachta, który rozpoczął przedsięwzięcie pod nazwą Starup Podpeskidzie, a który swoją brodą wzbudza westchnienia u młodych matek i ich córek – nie, nikt mi za to nie płaci. Majowy event zatytułowany „FuckUp Eve”, mimo iż przysporzył nam kilku problemów to był jednym z moich ulubionych.
Dlaczego Wojtek (prócz brody)? Bo świetnie przedstawił „wtopę”, która miała miejsce w jego firmie.
Stracili wtedy poważnego klienta i ogromne zamówienie z błahego powodu – czy może być coś gorszego?
Wtopy, fuckupy, babole – jakbyście tego nie nazwali w pierwszej chwili tego typu zdarzenia nie są przyjemnym doświadczeniem. Stres, zakłopotanie i nerwy to chyba jedyne uczucia jak kojarzę z tym stanem.
Ale czy tak powinno być, czy to tylko porażka, czy czas wyciągać białą flagę?
Fuckup – przykład z życia
Jak dobrze wiecie, nie wywodzę się z internetowej branży, nie mam zaplecza grafików czy programistów, nie można nazwać mojej firmy startupem. Motoryzacja to jednak moja pasja, a każdy rozpoczęty temat ze słowem klucz: samochód, auto, fura, nazwa marki itp, zmienia mój akcent i dodaje mi pewności siebie. Wraz ze wspólnikiem skupiliśmy się na motoryzacyjnych „perełkach” – modelach sportowych, rzadkich, dziwnych – takich, które w nas wzbudzają pozytywne emocje.
Niestety te same emocje mogą być ogromnym problemem.
Dlaczego?
Dlatego, że podejmujesz wtedy decyzje, które z biznesowego punktu widzenia są porażką.
Brak kalkulacji, rozeznania rynku, zawyżona cena zakupu, czy błędna ocena stanu mogą „położyć” projekt jeszcze przed rozpoczęciem.
Wiem to wszystko, bo jestem w trakcie wyprowadzania na prostą, właśnie takiego fuckupu.
Auto, które mam na myśli to dość rzadka wersja, pospolitego samochodu, wydawałoby się, że sprzedaż przebiegnie błyskawicznie.
Stan – ideał, pełna i klarowna historia. Niestety, Polska to specyficzny rynek, a opieranie się na ofertach naszych zachodnich sąsiadów nie zawsze działa.
Fuckup – czego Cię nauczy?
Ciebie nie wiem, ale mnie nauczył, że:
Jeszcze nigdy nie byłem tak kreatywny.
Jeszcze nigdy nie nauczyłem się tyle o rynku.
Jeszcze nigdy nie wymyśliłem tylu kolejnych rozwiązań.
Jeszcze nigdy nie dowiedziałem się tyle o kanałach sprzedażowych.
Brak obrotu zainwestowanych pieniędzy, wahania ceny sprzedaży, która schodzi poniżej kosztów zakupów to mój najczarniejszy scenariusz. I właściwie tą stratę może rekompensować tylko jeden fakt. Fakt iż tego nie nauczy Cię najdroższe szkolenie, żaden coach czy wykładowca.
Po rozmowach ze znajomymi, którzy pracują w dużych korporacjach dowiedziałem się, że jeśli porażka wynika z próby wdrożenia nowego, innowacyjnego projektu to jest ona postrzegana jako coś pozytywnego.
No może z tym pozytywnym przesadziłem – po prostu nikt Cię nie „weźmie na dywanik” bo się starałeś!
Mój przypadek jest podobny, pierwszy raz mam ten konkretny model samochodu.
Mogę to ująć jako „nowy projekt”, a wcale nie musieliśmy ryzykować.
Bezpieczniej było by podjąć się samochodu, który jest nam doskonale znany.
Żeby się rozwijać musisz podejmować ryzyko wiążące się z poznawaniem nowych rzeczy – porażki to przecież naturalne środowisko przedsiębiorcy.
Na pewno poinformuję was jak moja historia się zakończyła – sam jestem ciekaw.
Może to banalny wniosek, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Nie możesz uniknąć potknięć, one muszą się wydarzyć, ale najważniejsze jak będziesz sobie z nimi radził.
Oczywiście lepiej jest uczyć się na cudzych błędach i ich nie powielać, ale jeśli tak będzie to znaczy, że nie robisz nic innowacyjnego czyli stoisz w miejscu, a konkurencja brnie do przodu.
Chcesz popełniać mniej błędów?
Koniecznie skocz do naszego profilu na fejsie -> Starup Podbeskidzie
Często organizujemy szkolenia oraz spotkania, które zdecydowanie pomogą Ci uniknąć fuckupów.
Miłego!
Paweł #startinBB
EDIT: Rozwiązanie
Rozwiązanie tego fuckup-u będę opowiadał moim wnukom.
Po około roku starań, nauki i poszukiwania kolejnych możliwości sprzedaży w końcu jeden z moich pomysłów zadziałał. Nie będę wchodzi w szczegóły – gdyby ktoś z was miał ochotę usłyszeć tą historię, zbijmy „piątkę” na naszym kolejnym event-cie, a chętnie podzielę się tą historią.
Nigdy nie traćcie nadziei i bądźcie kreatywni, aż coś w końcu zadziała.
Cieszę się, że piszę ten akapit!